sobota, 25 kwietnia 2015

Rozdział 2

Budzik zadzwonił, jakąś godzinę po wschodzie słońca. Wyłaczyłam go i się przeciągnęłam. O dziwo jestem wyspana. Poszłam do łazienki się ogarnąć i wrociłam do pokoju, by się ubrać. Na dzisiaj wybrałam jasne jeansy z wysokim stanem, do tego czarną koszulkę na ramiączkach, która sięgała do pępka, czarny sweterek plus czarno-białe Adidasy. Dzisiaj zrobię wysokiego kucyka. Podmalowałam się i spakowałam potrzebne rzeczy do plecaka. Wzięłam jeszcze okulary przeciwsłoneczne i zeszłam na dół. Przeszłam do kuchni, mamy oczywiście już nie było. No kto by się spodziewał? Zrobiłam sobie szybkie śniadanie, wzięłam kasę na lunch i wyszłam z domu. Wsadziłam słuchawki do uszu, puszczając płytę Chrisa 'X'. Jest genialna i zawsze poprawia mi humor. Po jakiś 15 minutach weszłam do budynku, od razu kierując się do swojej szafki. Uśmiechnęłam się, widząc czekającego tam Logana. Podeszłam i otworzyłam drzwiczki żeby wyciągnąć książki.
- Hej piękna. - uśmiechnął się chłopak, gdy mnie zauważył.
- Dzień dobry panie przystojny. - zachichotałam i zamknęłam szafkę. Morrison postanowił odprowadzić mnie pod salę, a ten pomysł wcale mi nie przeszkadzał. Rozmawialiśmy całą drogę pod salę. Tam nie zauważyłam nikogo innego jak pana-wiecznie-złego Biebera. Dostrzegając nas, chłopak momentalnie się wyprostował i zacisnął szczękę. Zignorowałam go, wracając do rozmowy z Loganem. Po dzwonku dałam mu buziaka w policzek i weszłam do klasy, siadając w ostatniej ławce pod oknem. Pieprz się Bieber. Będę tu siedzieć skoro chcę. Teraz mamy lekcje biologii, więc wyciągnęłam zeszyt wraz z podręcznikiem i długopisem. Usiadłam prosto, a Justin usiadł obok, będąc jeszcze bardziej wkurzonym. Ogarnij żyłki, bo ta wielka na czole ci zaraz pęknie, koleś.
- Co? - spojrzał na mnie, a ja na niego - Jaka znów żyłka?
- Powiedziałam to na głos? - uniosłam brwi.
- Na to wygląda. - mruknął.
- No bo zobacz. Masz tutaj taką żyłkę - wskazałam palcem na jego czoło - i jak jesteś zdenerwowany to ją widać. A cały czas ją widać, bo cały czas chodzisz jakiś wkurzony bez większego powodu, chociaż teraz jesteś mega wkurwiony, bo ona ci tak pulsuje jakby miała pęknąć. - wzruszyłam ramionami.
- Ty się słyszysz? - uniósł brwi.
- Jasne, że tak. Nie tylko ty tak masz.
Chłopak pokręcił jedynie głową i spojrzał na drzwi, przez które wszedł właśnie nauczyciel. Odrzuciłam włosy do tyłu, siadając wygodniej. Więc chyba oficjalnie zaczyna się drugi dzień w piekle.
Po sprawdzeniu obecności, nauczyciel rozpoczął kolejny temat. Notowałam wszystko co potrzebne, a na końcu nauczyciel rozdał nam karty pracy, żebyśmy mogli zdobyć oceny. Gdy wrócił na swoje miejsce, zaczęłam robić zadania.
- Nie powinnaś się z nim spotykać. - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Justina.
- O co ci chodzi?
- On jest dla ciebie nieodpowiedni. - wzruszył ramionami.
- Och... Więc teraz będziesz mi mówić z kim mogę się zadawać? - uniosłam brew.
- Mówię ci prawdę. Skrzywdzi cię i będziesz płakać. - spojrzał na mnie.
- Skąd to możesz wiedzieć?
- Znam go za dobrze, Madison. Po prostu trzymaj się od niego z dala. - patrzyłam na niego przez chwilę.
- Nie wiem kim jesteś i skąd się wziąłeś, ale jesteś popieprzony. Może najlepiej żebym trzymała się od wszystkich z dala?
- Wiesz co? Dobry pomysł. - pokiwał głową, na co prychnęłam.
- Nie wiem o co ci chodzi, ale daj mi spokój. - zatrzasnęłam podręcznik i usiadłam prosto. Wzięłam głęboki wdech, czekając na dzwonek. Słysząc go po chwili, spakowałam się szybko i wyszłam jeszcze przed Justinem. Poszłam do swojej szafki by wziąć z niej butelkę z wodą. Ktoś zatrzymał się obok, więc zamknęłam drzwi chcąc zobaczyć Logana, ale na moje nieszczeście to był Bieber. Uniosłam pytająco brwi patrząc na niego.
- Nie zasługujesz na to żeby cię skrzywdził.
- Nadal nie rozumiem o co ci chodzi. - pokręciłam głową.
- Żeby dokładnie ci to wytłumaczyć, musiałbym opowiedzieć ci o swoim życiu, a tego nie chcę. Musisz mi uwierzyć. To nie jest chłopak dla ciebie. Najlepiej żebyś trzymała się od niego jak najdalej. Za dużo widziałem sytuacji, gdy ranił jakąś dziewczynę, a ty wyglądasz na.. Taką.. Kruchą. Za dobrze go znam, żeby wiedzieć co jest w stanie ci zrobić. Niestety teraz decyzja należy do ciebie. Jeśli mi nie wierzysz to trudno, ale jak ci coś zrobi, to przypomnij sobie moje słowa. Że cię ostrzegałem. - patrzył na mnie mowiąc to. Westchnęłam.
- Oprócz niego, nie znam tutaj nikogo. - pokręciłam głową i odeszłam. Poszłam na nastepną lekcje, w przeciwieństwie do Justina. Próbowałam się skupić na lekcji, ale nie mogłam. Cały czas się zastanawiałam, co takiego może mi zrobić Logan. Przecież nie wygląda na takiego. A nawet jeśli to po co Bieber mnie przed nim ostrzegał? Myślałam, że ma wszystkich i wszystko w dupie. Może się myliłam? Nie wiem, ale dziwnie mi teraz. Chociaż nie znam Logana za długo. Ale też nie znam nikogo oprócz niego.

Tydzien pozniej

Zadzwonił dzwonek, powiadamiajacy uczniów o przerwie na lunch. Wyszłam z klasy i skierowałam się na stołówkę. Wzięłam dla siebie jedzenie, zapłaciłam i usiadłam obok Logana przy stole. Uśmiechnęłam się lekko do niego, zaczynając jeść. Zapoznał mnie ze swoimi przyjaciółmi. Są mega w pożadku. Nawet zaczęłam się kumplować z Hailey. Jest mega miła i fajnie się z nią rozmawia. No i oczywiście jest śliczna. Niestety dzisiaj nie miałam ochoty na gadanie. Pierwszy raz od naszej rozmowy, w szkole pojawił się Justin. Od rana mnie obserwuje. Siada już bez problemu ze mną, a jeśli mi się uda usiąść gdzieś indziej, patrzy na mnie przez calą lekcje. Teraz też czuję się obserwowana. On jest straszny, zaczynam się go bać. Napiłam się soku pomarańczowego i oparłam czoło o ramię Logana.
- Wszystko okej, mała? - spojrzał na mnie, a ja w odpowiedzi pokiwałam głową - Na pewno?
- Na bank. - uśmiechnęłam się lekko i usiadłam prosto - Tylko trochę mi niedobrze. - rozglądnęłam się. Po chwili mój wzrok spotkał się z jego. Justin siedział na końcu stołówki i się na mnie gapił. Zauważając, że się na niego patrzę, nie przerwał spojrzenia. Przełknęłam ślinę i spojrzałam w dół na swoje udo, na którym wylądowała ręka Logana. Spojrzałam na wszystkich siedzących przy stole z nami. Wszyscy byli pochłonięci rozmową, więc niczego nie zauważyli.
- Pójdę do łazienki. - powiedziałam do Logana i wstałam, zrzucając jego dłoń i chwytając tacę.
- Pójdę z tobą, nie wyglądasz za dobrze.
- Dam sobie radę. - odeszłam szybko od nich. Wyrzuciłam resztki jedzenia i odłożyłam tacę. Wyszłam ze stołówki kierując się w stronę damskiej toalety. Szłam korytarzem, gdy nagle zostałam zaciągnięta w ciemny korytarzyk, który prowadził do schowka woźnego. Pisnęłam, ale poczułam czyjąś rękę na moich ustach, a później jak ten ktoś popycha mnie na ścianę. Mój oddech przyspieszył, wiedząc, że nie mogę się ruszyć.
- Spodobałaś mi się już pierwszego dnia. - znajomy głos powiedział. Chwila, ja go znam! Zaczęłam się szarpać, próbując wydostać, ale Logan naparł na mnie swoim ciałem mocniej, przez co nie mogłam wykonać juz żadnego ruchu - Więc teraz.. Wezmę to czego chcę, rozumiesz? - pokręciłam szybko głową, gdy on zaczął całować mnie po szyi. Nie! Znów zaczęłam próbować się wydostać. Cholerna przerwa na lunch! Nie ma tu nikogo, kto mógłby mi pomóc! Jedną ręką zaczął odpinać moje spodnie. W tym momencie nie wytrzymałam i łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Zaczęło mi brakować sił. Logan był silniejszy i to o wiele. Nie miałam z nim szans. Ostatkami sił próbowałam go odepchnąć. Jednak na marne.
- Przestań się ruszać, dziwko. - warknął, a z moich ust wydobył się cichy szloch. Wsunął dłoń pod moją koszulkę, dotykając mojego ciała. Zacisnęłam powieki, nie chcąc niczego innego jak tego, żeby mnie już puścił. Po chwili poczułam jak się ode mnie odsuwa. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, że to nie on się odsunął, ale ktoś go odepchnął. Zsunęłam się po ścianie na podłogę, zaczynając płakać. Nie interesowało mnie co w tym momencie się dzieje wokół mnie.
- Bieber, Morrison! W tej chwili oboje do dyrektora! - usłyszałam jak jakaś kobieta krzyczy. Rozglądnęłam się i powoli wstałam. Zapięłam szybko spodnie, poprawiłam szybko koszulkę i wyszłam do nich.
- Może niech lepiej pani zadzwoni na policję! - wydarł się Justin i znów rzucił na Logana. Wytarłam łzy i podbiegłam do nich.
- Justin zostaw go. - stanęłam przed nim, rozdzielając ich. Nauczycielka patrzyła na nas.
- Cała trójka do dyrektora! - podskoczyłam lekko przestraszona. Pokręciłam szybko głową.
- Nigdzie nie idę. - szepnęłam.
- Ty też młoda damo. - spojrzała na mnie wściekła. Przełknęłam ślinę i spojrzałam na Justina. Pokręcił głową i wskazał ręką, że mam iść. Westchnęłam, ruszając za nauczycielką i czując, że Bieber idzie tuż za mną jak jakiś ochroniarz. Po chwili weszliśmy do gabinetu. Mężczyzna spojrzał znad komputera i pokręcił głową.
- O co znów poszło? - patrzył na chłopaków. Żaden nic nie powiedział, a wzrok dyrektora wylądował na mnie. Spuściłam głowę, czując nowe łzy. Cholera, muszę coś wymyslić, bo Justin powie prawdę.
- To moja wina. - wzięłam głęboki wdech, próbując wymyślić jakieś przekonujące kłamstwo - chciałam zdenerwować Logana i poszłam do Justina, ale nigdy bym nie pomyślała, że się pobiją.
- To prawda? - dyrektor popatrzył na chłopaków. Spojrzałam na Justina, błagając żeby potwierdził.
- Tak, proszę pana. - mruknął szatyn, a ja odetchnęłam z ulgą. Morrison też potwierdził. W końcu to on by tutaj miał policję na karku, a nawet rozprawę sądową.
- To bylo nieodpowiedzialne, panno... - mężczyzna uniósł pytająco brew.
- Fallon. - szepnęłam.
- Panno Fallon. - pokiwał głową - A wy dwoje wiedzieliście co was czeka po kolejnej bójce. Oboje jesteście zawieszeni na tydzień w prawach ucznia.
- Co? - spojrzałam na dyrektora - Niech pan nie będzie taki surowy.. To moja wina. W prawdzie Justin nie jest tutaj niczemu winien..
- Oboje są zawieszeni, panno Fallon, a panna przez tydzień chodzi po lekcjach pomagać w bibliotece. - przerwał mi.
- Oczywiście. - westchnęłam.
- Wracajcie do domu, a panna niech wraca na lekcje. - pokiwaliśmy głowami równo i wyszliśmy z gabinetu. Łzy znów zaczęły spływać po moich policzkach. Nie chcę tu być. Objęłam swoje ciało ramionami i pociągnęłam nosem. Nagle poczułam czyjeś dłonie na ramionach, więc się szybko wyrwałam. Odwróciłam się, chcąc przywalić Loganowi, ale przede mną stał Justin.
- Coś ci zrobił? - zapytał łagodnie. Pokręciłam głową.
- Gdyby nie ty... - szepnęłam - Dziękuję.
- Mówiłem ci, że masz się trzymać od niego z dala. - pokiwałam głową.
- Wiem.. Przepraszam, że ci nie wierzyłam. - otarłam łzy wierzchem dłoni.
- Już kilka dziewczyn tak wykorzystał, a ty wyglądasz na kruchą dziewczynę, która na to nie zasługuje. - wzruszył ramionami. Na korytarzu rozniósł się dźwięk dzwonka. Ludzie zaczęli wychodzić ze stołówki, a ja mocniej objęłam się ramionami - Chodź. - chłopak położył delikatnie dłoń na moich plecach i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia ze szkoły.
- Ale.. Ale ja mam wrócić na lekcje.
- Oboje wiemy, że nie chcesz tam wrócić. - chłopak spojrzał na mnie. Pokiwałam głową, idąc za nim.
- Gdzie idziemy? - spytałam cicho.
- Odwiozę cię do domu. - weszliśmy na parking przed szkołą, idąc w kierunku auta Biebera. Po chwili chłopak otworzył mi drzwi, gdy już miałam wsiąść, usłyszałam za sobą ten sam głos.
- Bieber bohaterem. - zaczął klaskać podchodząc bliżej - Wiesz co? - Logan spojrzał na mnie - Nie skończyłem z tobą i twoim ciałem. Niedługo będziesz moja, rozumiesz? - uniósł brew. Schowałam się za plecami Justina, łapiąc jego koszulkę w pięści.
- Już jej nie tkniesz. - chłopak się wyprostował.
- Będziesz jej ochroniarzem? Oboje wiemy, że tobie chodzi o to co mi.
- Wiesz jaka jest różnica między nami? Ty do tego dziewczyny zmuszasz, a ze mną one to robią, bo tego chcą. - mruknął Justin.
- Tak, jak wolisz Bieber. - Logan pokręcił głową - A ty uważaj, bo on jest jeszcze gorszy ode mnie, maleńka.
Poczułam jak Justin się rozluźnia, więc otworzyłam powoli oczy. Nigdzie go już nie było. Wzięłam głęboki wdech nie chcąc, by kolejne łzy wydostały się spod moich powiek. Wsiadłam szybko do auta, nie czekając aż szatyn coś powie. Po chwili chłopak siedział już na miejscu kierowcy i ruszył w stronę mojego domu. Żadne z nas nic nie mówiło. Cały czas przed oczami miałam obrazy tego jak Logan próbował.. Mnie zgwałcić. Otworzyłam szybko oczy, nie chcąc tego widzieć. Nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy pod moim domem. Bieber wysiadł i otworzył mi drzwi, więc wysiadłam. Szliśmy obok siebie do drzwi. Zdjęłam plecak i zaczęłam szukać swoich kluczy. Po chwili otworzyłam drzwi i spojrzałam na chłopaka obok. Cały czas mi się przyglądał.
- Wejdziesz na chwilę? - szepnęłam.
- Ja.. Nie wiem czy powinienem. - dopiero teraz zauważyłam jak wygląda jego twarz. Na lewym policzku miał wielkiego siniaka, jego dolna warga była rozcięta i do tego brew, z której płynęła krew.
- Opatrzę ci rany. - uśmiechnęłam się delikatnie i złapałam go za rekę, wciągając do domu - Pójdziesz do kuchni? - chłopak w odpowiedzi pokiwał głową i tam poszedł. Zamknęłam drzwi i odłożyłam klucze. Poszłam szybko na górę i wzięłam z łazienki apteczkę. Wróciłam na dół i udałam się do kuchni. Położyłam ją na stole i stanęłam między jego nogami. Wyciągnęłam wodę utlenioną i gazę, zaczynając obmywać ranę przy brwi. Justin lekko się skrzywił, na co ja się lekko uśmiechnęłam.
- Tylko trochę będzie bolało. - powiedziałam cicho, a on cicho zachichotał.
- To nic przez co nie przechodziłem. - uśmiechnął się lekko.
- ...Skąd wiedziałeś co się stanie? - szepnęłam, nie patrząc na niego.
- To proste. Wiedziałem, że w końcu to zrobi. Widziałem co się działo na stołówce. Wyszłaś szybko, a on chwilę za tobą. Nie wyglądałaś jakbyś miała ochotę na jego towarzystwo. Więc po chwili wyszedłem za wami, żeby to nie wyglądało podejrzanie. Niestety was nigdzie nie było. - czułam, że cały czas na mnie patrzy - Ruszyłem więc w kierunku łazienki. Nim tam dotarłem, słyszałem jak ktoś coś do kogoś mówi. Okazało się, że to Logan z jakąś dziewczyną. Spojrzałem w stronę tego korytarza i zobaczyłem ciebie. Mój mózg nie musiał dwa razy przetwarzać informacji co się tam dzieje i od razu ruszyłem na niego. - Justin się skrzywił, gdy dotknęłam materiałem delikatnie jego wargi - A dalej wiesz co było. - spojrzałam na niego wreszcie.
- Ja.. Nawet nie wiem jak ci dziękować. - powiedziałam cicho - Gdyby nie ty, zgwałciłby mnie. - kolejne łzy zaczęły lecieć w dół moich policzków. Zamknęłam na chwilę oczy, po czym odsunęłam się od chłopaka. Wyrzuciłam zużyte gazy i zamknęłam apteczkę. Wróciłam do chłopaka i przyjrzałam się jego twarzy. Delikatnie położyłam dłoń na jego policzku, głaszcząc kciukiem jego skórę. Justin patrzył na mnie uważnie. Uśmiechnęłam się lekko do niego i wzięłam rękę. Nie powinnam. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej jakieś mrożonki. Przyłożyłam je do siniaka szatyna.
- Jak mam ci się odwdzięczyć? - spytałam po chwili, patrząc na chłopaka przede mną.
- Nie chcę nic od ciebie. Może jedynie żebyś następnym razem mnie słuchała. - uśmiechnął się.
- Mogę coś zrobić? - Bieber pokiwał głową, a ja się do niego przytuliłam - Tak bardzo dziękuję.
- Już mówiłem, że nie ma sprawy. - objął mnie lekko. A ja? Ja znów zaczęłam płakać. Chłopak mnie przytulił mocniej. Odsunęłam się po chwili.
- Masz mokrą koszulkę. - zachichotałam cicho, ścierając łzy.
- Jakoś przeżyję. - śmiechnął się. Patrzyłam na niego, uśmiechając się. Jest strasznie przystojny. Ma piękny uśmiech, który wręcz zaraża i ty też chcesz się uśmiechać. Z tego co widziałam ma pare tatuaży. Ile dokładnie to nie wiem, ale dobrze widać napis na szyi. Zawsze jest idealnie ubrany. Koszulki opinają się na jego mięśniach. Dlaczego wcześniej nie zauważyłam, że jest taki przystojny? No tak, bałam się go. I te jego idealne włosy, które aż chce się dotknąć.
- Dobrze się bawisz? - zaśmiał się chłopak, a ja się odsunęłam - Patrzyłaś się dobrą minutę. - uśmiechnął się.
- Przepraszam. - schowałam twarz w dłoniach, czując, że się rumienię. Po chwili poczułam jak Justin łapie moje ręce i odciaga od twarzy. Przyglądał mi się, przechylając głowę w bok. Po chwili się uśmiechnął.
- Czy panna się rumieni?
- Przestań. - zaśmiałam się i dotknęłam lekko jego policzka - Już lepiej?
- Tak, dziękuję. - pokiwał głową.
- To ja dziękuję. Napijesz się czegoś?
- Będę już leciał. - wstał.
- Okej.. - uśmiechnęłam się lekko - Od dzisiaj będę cię nazywać bohaterem. - ruszyłam z chłopakiem do drzwi. Zaśmiał się.
- Nie przesadzaj. Ratowanie takiej damy z opał to przyjemność. - złapał za klamkę.
- Och, przestań. Ja się nie pakuję w kłopoty. - prychnęłam, wpadając na szafkę. Chłopak szybko mnie złapał, żebym nie upadła. Wybuchnęłam śmiechem - Nie oceniaj mnie! Tylko przy tobie mi się zdarza. - podniosłam się, łapiąc Justina za ramiona.
- W telefonie masz mój numer. W razie czego, pisz lub dzwoń. - zmarszczyłam brwi.
- Co?
- Jak poszłaś po apteczkę to ci wpisałem. - wzruszył ramionami.
- Zawsze mogę dzwonić? - spytałam cicho.
- Jeśli będziesz mnie potrzebować.
- Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek. Bieber się uśmiechnął i otworzył drzwi. Puścił mi oczko, wychodząc, a po chwili odjechał.

~~~

No i jest drugi! Wybaczcie za opóźnienie, ale nie mogłam dodać go w piątek. Co sądzicie o Loganie, gdy próbował zranić Mad? Sama jestem w szkou co wymysliłam. PISZCIE CO SĄDZICIE. DO następnego.
Kels ♥

3 komentarze:

  1. Pomysl moze nad skroceniem troche rozdzialow bo sa za dlugie i meczace jak sie czyta. Mozesz tez skrocic troche opisy :) pomysl ogolnie jest bardzo fajny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście mnie nie męczą. Mi się podob. JSet całkiem spoko. Przy czytaniu tak się wkrecaM, ze nawet nie zauważam jak szybko się kończy. Super pomysł, Super opisy, ogółem super blog! Uwielbiam ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  3. To jak ja przytulił było takie cjeicjecidha *-*
    Bardzo mnie wciągnęło <3
    Justin tu jest taki dkwwpaicjel *-*
    Masz talent!

    OdpowiedzUsuń